Ta historia zaczyna się zupełnie inaczej niż pierwsza. Jesteście ciekawi? Zapraszam dalej...
Pewnego pięknego upalnego dnia okazało się że koniecznie muszę się udać do szpitala. Byłam na KTG gdzie zapis pokazał że tętno mojego maleństwa jest słabe,a ja nie czułam ruchów. W pierwszej chwili spanikowałam serce waliło mi jak szalone, wróciłam do domu wzięłam torbę i pojechałam do szpitala. Zostałam szybko przyjęta i zbadana po czym podłączona do KTG gdzie zapis przez chwilę był słaby ,a później serduszko biło głośno a ruchy były bolesne bo dostałam skurczy. Byłam przekonana że Gabrysia urodzi się tego dnia , bałam się że jestem sama a planowaliśmy poród rodzinny!
Zrobili mi jeszcze kilka badań ,dość bolesnych i stwierdzili że na poród się nie zapowiada byłam zdziwiona ale skoro tak... Po całej nocy skórczy i kroplówek rano wszystko wróciło do normy.
Zostaliśmy w szpitalu jeszcze tydzień lekarze mówili że wszystko jest dobrze ale po obejrzeniu KTG kręcili nosem na pytanie czy coś jest nie tak, twierdzili że odczyty są dobre ale lepiej być pod obserwacją.
W domu pewnie bym panikowała,a tak w szpitalu KTG miałam trzy razy dziennie. Oprócz tropikalnych upałów i biednych porcji jedzenia pobyt w szpitalu nie był taki straszny. Mówię o tym ponieważ na samą myśl o pobycie w szpitalu paraliżuje mnie strach.
Sam szpital pamięta komunę dosłownie , naprawdę nie widziałam już dawno szpitala w tak kiepskim stanie . Jedna jedyna placówka na tak duże miasto!
Opieka za to niema sobie równych,szpital w którym urodziłam synka miał super wyposażenie i odnowiony oddział ale opieka medyczna przeraża zarówno brakiem zainteresowania pacjentem jak i brakiem kultury wśród personelu.
Jakby było mało przygód stwierdzono u mnie anemie , więc przyjmowała leki.
Po tygodniu spędzonym w szpitalu i brakiem rozwoju sytuacji zostałam wypisana do domu.
Teraz będzie najlepsze ! :)
Rano zrobili mi wszystkie badania łącznie z usg lekarz stwierdził że niema rozwarcia czop na miejscu mogę iść do domu i za tydzień mogę się zgłosić ponownie do porodu. Miałam złe przeczucia przez całą noc do rana miałam skórcze ale oczywiście przy badaniu niczego nie było.
Wypis miał być o dwunastej , dzwonię do męża że wracam w dwupaku.
Godzinę później mam regularne skurcze idę do położonej i mówię że nie mogę jechać do domu bo nawet nie dojadę więc jaki to ma sens. Przyszedł doktor powiedział że jeśli obawiam się o dziecko mogę zostać przyjmą mnie ponownie, już sama nie wiem co robić łzy mi lecą nie mogę wydobyć z siebie głosu.
Dzwonię do męża żeby szybko przyjeżdżał bo będę rodzić , chociaż lekarz mówił że nie ja wiedziałam że to kwestia godziny . Gdy mąż przyjechał wieźli mnie na porodówke , ponieważ nie byłam już pacjentką szpitala musieli mnie na nowo zarejestrować i przeprowadzić wywiad. Między skórczami odpowiadałam na pytania których teraz nie pamiętam.
Po godzinie urodziła się nasza malutka Gabrysia , poród nie był ani długi ani ciężki co mnie cieszy. Malutka dostała 10 punktów i płakała tak ślicznie , dumny tatuś przeciął pępowine. Ten pierwszy płacz był dla mnie bardzo ważny, synek nie płakał (co jest opisane w pierwszej historii) Nie mogłam powstrzymać łez taka malutka śliczna istotka nasza Kochana Córeczka :)
Dziękuję Mojemu Kochanemu Mężowi że był przy mnie to dzięki jego wsparciu pamiętałam o prawidłowym odychaniu przy skórczach. Przepraszam za zgniecione palce ale cóż cierpiałeś razem ze mną :)
Nie wiem jak i kiedy ,ale nasza Gabrysia będzie jutro miała miesiąc!
Ten czas ucieka mi przez palce .
Dla mnie też opieka medyczna jest ważniejsza niż sam wygląd szpitala. Miło byłoby, gdyby jedno i drugie było na odpowiednim poziomie:)
OdpowiedzUsuńCóreczka śliczna:)
Dziękujemy :) miło by było jakby wszystkie szpitale były na tym samym poziomie ale nasza służba zdrowia się nie zmienia.
UsuńJak ja leżałam z pękniętym pęcherzem w pokoju obok dziewczyna rodziła w łóżku szpitalnym, bo jej mówili że przesadza bo KTG nie rejestruje takich skurczy. Urodziła w pościeli, a pielęgniarki miały przesr... Dobrze, że u Was wszystko dobrze się skończyło i instynkt matki nie zawiódł :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie na KTG nie było skórczy, jakby to był mój pierwszy poród to pewnie pojechała bym do domu
OdpowiedzUsuń